czwartek, 15 maja 2014

Syreny

Dzisiaj będzie taka gadka o drugim życiu rzeczy. Właściwie w większości przypadków dopiero od drugiego życia rzeczy zaczynają być ciekawe. Dlatego cenię ciuchy ze szmateksu. Lubię szyć z resztek i skrawków. Lubię targi staroci. StarAnna pewnie nawet nie ogrania ile mam w tym momencie jej torebek, pasków i paru jeszcze innych rzeczy...

Mam też kilka takich, z których jestem szczególnie dumna. Na przykład Syreny.




To są buty, które starAnna kupiła do swojego ślubu. Był to rok 1985. Dwadzieścia siedem lat później poszłam w nich do ślubu ja!

Po tych przejściach (śluby dwa, długie lata poniewierki w szafach i piwnicach, sesja w plenerze, plus jeszcze kilka innych imprez, na które je założyłam), Syreny są już niestety mocno zniszczone... pewnie kolejne pokolenia już z nich nie skorzystają, ale mają zapewnione honorowe miejsce w szafie.

Trzeba przyznać, że buty są niesamowicie wygodne (piszę to ja, łamAga, raczej nie chodząca na obcasach: tańczyłam w nich całą noc) i super solidne. Mają odkryte palce więc pasowały na stopę rozmiar 39 (starAnna) i na moją nózię (40-41). Przed swoim ślubem zaniosłam je tylko do zmiany fleków i czyszczenia białej skóry. Ten zachwyt szewca: nie do opowiedzenia :)






Jak widac na zdjęciach, niestety Syreny sa już mocno wyeksploatowane. 

A tu właśnie zadaję im cios ostateczny (po tych włóczęgach już nie są niestety białe...):
A StarAnna miała niestety kieckę tak długą, że butów nie było widać...Podekscytowana tematem butów postanowiłam zadzwonić do Zuzanny i wypytać ją co ona miała na nogach. Ciężkie czasy, lata pięćdziesiąte, kryzys, na pewno będzie jakaś niezła historia. Tak sobie myślałam (naiwnie).
Zadzwoniłam i pytam się babci jakie miała buty na ślubie.
Babcia na to "no białe przecież".
Ja (lekko rozczarowana): "No tak... ale skąd je miałaś, gdzie kupiłaś?".
Babcia: "W sklepie. W Katowicach.".
Koniec rozmowy.

Pozdrawiam,
łamAga

Visit starAnna's profile on Pinterest.

2 komentarze:

Gosia pisze...

A czy wiesz, że Syreny wróciły do sklepów? :)

łamAga pisze...

Wiem, wiem, ale to już jakoś nie to samo...