Mam też kilka takich, z których jestem szczególnie dumna. Na przykład Syreny.
To są buty, które starAnna kupiła do swojego ślubu. Był to rok 1985. Dwadzieścia siedem lat później poszłam w nich do ślubu ja!
Po tych przejściach (śluby dwa, długie lata poniewierki w szafach i piwnicach, sesja w plenerze, plus jeszcze kilka innych imprez, na które je założyłam), Syreny są już niestety mocno zniszczone... pewnie kolejne pokolenia już z nich nie skorzystają, ale mają zapewnione honorowe miejsce w szafie.
Trzeba przyznać, że buty są niesamowicie wygodne (piszę to ja, łamAga, raczej nie chodząca na obcasach: tańczyłam w nich całą noc) i super solidne. Mają odkryte palce więc pasowały na stopę rozmiar 39 (starAnna) i na moją nózię (40-41). Przed swoim ślubem zaniosłam je tylko do zmiany fleków i czyszczenia białej skóry. Ten zachwyt szewca: nie do opowiedzenia :)
Jak widac na zdjęciach, niestety Syreny sa już mocno wyeksploatowane.
A tu właśnie zadaję im cios ostateczny (po tych włóczęgach już nie są niestety białe...):
A StarAnna miała niestety kieckę tak długą, że butów nie było widać...Podekscytowana tematem butów postanowiłam zadzwonić do Zuzanny i wypytać ją co ona miała na nogach. Ciężkie czasy, lata pięćdziesiąte, kryzys, na pewno będzie jakaś niezła historia. Tak sobie myślałam (naiwnie).
Zadzwoniłam i pytam się babci jakie miała buty na ślubie.Babcia na to "no białe przecież".
Ja (lekko rozczarowana): "No tak... ale skąd je miałaś, gdzie kupiłaś?".
Babcia: "W sklepie. W Katowicach.".
Koniec rozmowy.
Pozdrawiam,
łamAga
Visit starAnna's profile on Pinterest.
2 komentarze:
A czy wiesz, że Syreny wróciły do sklepów? :)
Wiem, wiem, ale to już jakoś nie to samo...
Prześlij komentarz